Było nawet fajnie. Potańcówka też, tylko trochę krótko.
Miło, że nie występował zespół Krąg trzeci raz z tym samym programem.Szkoda, że nie było zadaszonej sceny przed zamkiem bo trochę ciasno było przy wejściu.
Dzieciaczki z obrzędu były zajefajnym widoczkiem. Zwłaszcza sceny z ogniem i puszczanie wianków. Ładnie to przygotowali.
Ten teatr z zamku też wesoły. Nie wiedziałem nawet, że tam jest teatr. Czy ktoś może powiedzieć czy coś o nich wie?
Pozdrawiam
Hubert ; od redakcji: zapewne chodzi o Teatr William-E?
Jak się okazuje wojenna sygnatura niemiecka „streng geheim” mimo upływu lat nie straciła swej mocy w podziemiach zamku "Książ". W 1945 roku niemieckie dowództwo zamku tuż przed wkroczeniem wojsk radzieckich zdołało ukryć i zamaskować to co najważniejsze, pozostawiając mało istotną część podziemnej inwestycji jako element uwiarygodniający rzekomą budowę w tym miejscu kolejnej kwatery Hitlera. Polacy przyjęli z łatwością hipotezę, zwłaszcza że wzmacniała ona atrakcyjność zabytku, a publikacje książkowe i prasowe polskie i niemieckie poszły z zapałem tym tropem, snując rozważania o znakomitym usytuowaniu kwatery wodza III Rzeszy w majestatycznej rezydencji Hochbergów, a zwłaszcza w przepastnych podziemiach zamkowych.
Tymczasem dla bardziej wnikliwych badaczy teza o nowej kwaterze Hitlera zarówno w Górach Sowich jak i w zamku „Książ” wydaje się mocno naciągana. Znany już z wielu publikacji prasowych, interesujący się od dawna tą sprawą, emerytowany oficer Wojska Polskiego, Józef Piszczek z Wrocławia, zgromadził mnóstwo argumentów wskazujących na to, że utajnione tak skrupulatnie przez Niemców dokumenty związane z zamkiem Książ i kompleksem "Riese" w Górach Sowich, dotyczyły zupełnie innej, znacznie większej inwestycji militarnej, najprawdopodobniej eksperymentalnej fabryki najnowocześniejszej broni rakietowej, a może nawet - atomowej, słowem niemieckiej Wunderwaffe (cudownej broni), która miała odwrócić losy wojny.
Przyjrzyjmy się niektórym z nich:
Po pierwsze - rzekomą kwaterę Hitlera w Książu budowano z wielkim rozmachem znacznie wcześniej niż podziemia w Górach Sowich. Już w 1942 roku do Książa sprowadzono robotników z Włoch, a następnie 400 górników z Donbasu. W pobliżu starego cisa nad Pełcznicą powstał obóz Organizacji Todta. W maju 1944 roku utworzono dodatkowo Arbeitslager Fürstenstein jako oddział roboczy podobozu w Głuszycy należącego do obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Przebywali w nim Żydzi z Polski, Węgier, Grecji i innych krajów europejskich. W 1944 roku liczba robotników przymusowych i więźniów w samym Książu wynosiła około 3000. Specjalne biuro budowlane zatrudniało 35 architektów. Gdzie się podziały ich projekty przechodzące w tony papieru? Gdzie przepadły wszelkie dokumenty wojskowe związane z tą olbrzymią i kosztowną budową? Praca w podziemiach trwała na dwie zmiany. W literaturze naukowej i popularno-naukowej jest mowa o ogromnych ilościach materiałów budowlanych - żelbetonu, stali ,cementu, piasku, transportowanych wagonami do Wałbrzycha z całej Rzeszy. Są to takie ilości, że nie dałoby się ich zmieścić w kubaturze odkrytych dotąd podziemi Książa. To co tam możemy oglądać dziś nie uzasadnia tak ogromnego zaangażowania sił i środków w ciągu prawie trzy i pół roku trwającej budowy. Na domiar wszystkiego warto zauważyć, że budowa w Książu odbywała się pod nadzorem Luftwaffe. Do żadnej z kwater Hitlera nie angażowano jak dotąd kierownictwa wojsk lotniczych.
Po drugie - w obliczu przewidywanych zmian na froncie i rychłego wkroczenia na Dolny Śląsk wojsk radzieckich na wiosnę 1945 roku dokonano pośpiesznej ewakuacji przeszło 800 więźniów komanda roboczego Fürstenstein, na ich miejsce sprowadzając nowych. Tak więc nie przerwano robót, natomiast można się spodziewać, jaką rolę mieli do spełnienia nowoprzybyli więźniowie. Gruntowne zacieranie śladów budowy w odniesieniu do kwatery Hitlera nie było konieczne, zwłaszcza że wciąż funkcjonowała wiara w powstrzymanie ofensywy na froncie wschodnim i powrotu Niemców w Góry Sowie jak i na cały Dolny Śląsk. Natomiast zamaskowanie budowy podziemnego przedsięwzięcia zbrojeniowego na tak wielką skalę było rzeczą ewidentną.
J. Piszczek zwraca uwagę, że intensywne prace w podziemiach zamku Książ trwały nieprzerwanie do końca, tj. do 10 maja, mimo że Hitler już wcześniej popełnił samobójstwo, Festung Breslau skapitulowała, a dowództwo niemieckie dzień wcześniej podpisało kapitulację. Dopiero wkroczenie do Wałbrzycha wojsk radzieckich 10 maja 1945 roku przerwało roboty w Książu.
Po trzecie - w podziemiach Książa znajdujemy do dziś liczne ślady wskazujące ewidentnie na celowe zablokowanie ciągów tunelowych, a także górnych i dolnych kondygnacji. To co nam pozostawili Niemcy, to zaledwie przedsionek do właściwej części inwestycji. Zwrócił na to uwagę świadek o niepodważalnej renomie, a mianowicie sam Jan Weiss, były więzień filii KL Gross Rosen w Książu, któremu udało się uniknąć zagłady i schronić w Ameryce. W kwietniu 1985 roku zwiedził podziemia Książa i stwierdził, że 26 lutego 1945 roku „żaden z chodników nie był obetonowany”. Weiss wchodząc do podziemi powiedział, że nie widać dużej komory, która znajdowała się po prawej stronie naprzeciw bocznego korytarza, w tym miejscu jest teraz obetonowana ściana. Idąc dalej powiedział, „że coś mu się w układzie tych korytarzy nie zgadza, były jeszcze inne, których teraz nie widać”. Informacje Weissa były publikowane w książkach i prasie. Trudno wątpić w ich wiarygodność, skoro pochodzą od bezpośredniego świadka. Przedsiębiorstwo Robót Górniczych w Wałbrzychu dokonało odwiertu w betonie na ok. 1.20 m., ale wiertło „udusiło się” i wtedy roboty przerwano. Trudno zrozumieć decyzję o zaprzestaniu wierceń, bo mogło to być typowe zakleszczenie się wiertła w dotarciu do żelaznej belki, co pozwala sądzić, że dalej za tą ścianą jest sztolnia. Górnicy chcieli kontynuować wiercenia, ale decyzja była jednoznaczna, roboty więc zakończono. Istnienie innych korytarzy i komór potwierdzają widoczne zamurowania w tunelach i biegnące poziomo pod sufitem rury utopione w betonowych ścianach na końcu tuneli. Rozmiar rur i materiał, z którego są wykonane, świadczą o ich przeznaczeniu do celów produkcyjnych.
Są także inni świadkowie potwierdzający zabudowanie lub zawalenie dalszych ciągów sztolni i hal. Sztolnie na niższym poziomie(- 40 m) budzą ciekawość, bo nie zostały do końca spenetrowane. Między sztolniami wejściowymi znajduje się tunel położony niżej 2.50 m od poziomu innych chodników, dotąd nie sprawdzany. O tunelu znajdującym się powyżej poziomu chodników mówią świadkowie, których relacje są dość wiarygodne. Zawałem kończy się tunel sztolni położonej na poziomie wyższym (- 15 m) Prawdopodobnie był to ciąg komunikacyjny (drzwi wejściowe z tarasu, właz do windy i wejście po schodach na wyższy poziom). J. Piszczek kwituje to następującym komentarzem: od zakończenia wojny nie wyniesiono z tego zawału ani jednego wiadra gruzu. Widocznie sygnatura „streng geheim” wciąż obowiązuje.
Z historii jest wiadomo, że zniszczenie w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku przez lotnictwo alianckie niemieckiego ośrodka badań rakietowych w Peenemünde na wyspie Uznam, potwierdziło w całej okazałości konieczność usytuowania ośrodka w takim miejscu, aby był on nie tylko ściśle tajny, ale także odporny na naloty bombowe. Niemieccy konstruktorzy i naukowcy pracowali wówczas nie tylko nad doskonaleniem bezpilotowych samolotów odrzutowych, znanych jako V1 i V2, ale nad jeszcze nowszą generacją rakiety międzykontynentalnej A-9 i A-10. Takimi rakietami można było jednocześnie zaatakować Nowy Jork, Londyn i Moskwę. Jeżeli faktem jest, że pierwsze próby testowano w tunelu aerodynamicznym w podziemiach jednego z kompleksów Riese, a także w podziemiach zamku Książ, to jest oczywiste, że musiały tu być wydrążone i zabudowane tunele o długości kilkunastu kilometrów każdy. Igor Witkowski rozważa możliwość badań nad nową generacją broni elektronicznej, tzw. dzwonem, emitującym wokół siebie pole magnetyczne o niespotykanej mocy, a także nad konstrukcją śmiercionośnych obiektów latających, zwanych umownie UFO. Jaką rolę odgrywały w tym wszystkim obiekty podziemne na Zamku Książ, pod Osówką, czy Włodarzem - oto frapująca zagadka wciąż jeszcze ściśle tajna, bo potrzebująca odkrywców na miarę tych, co ją ukryli przed oczyma przyszłych pokoleń.
Stanisław Michalik / twoje-sudety.pl
Zamek Książ zaprasza na XXVIII Festiwal Kwiatów i Sztuki w dniach od 30 kwietnia do 03 maja 2016r.
Majowy „Festiwal Kwiatów i Sztuki” to sposób w jaki witamy powracającą do życia wiosnę: poprzez girlandy kwiatów, zachwycające aranżacje florystyczne, niesamowite występy artystyczne, pokazy i animacje, tańce dworskie oraz warsztaty formowania drzewek bonsai. W tym czasie Zamek Książ zamienia się w bijące serce Dolnego Śląska – to właśnie tu gromadzi się tysiące turystów, fascynatów roślin i miłośników ogrodnictwa z całej Polski. Bajeczny wygląd zamku połączony z wyjątkowym programem artystycznym, sprawia, że „Festiwal Kwiatów i Sztuki” to jedna z najciekawszych, i na pewno najbarwniejszych, propozycji na spędzenie majówki w Polsce.W Książu kochamy kwiaty, a ich święto celebrujemy hucznie!
Louis Hardouin senior (1877- 1954), z St. Benoit we Francji, szef kuchni na dworze książąt von Pless w Książu od 1909 do 1925 roku. Wcześniej pracował w rezydencjach arystokratycznych Londynu. Mistrz wykwintnej kuchni był także obdarzony wyjątkowym talentem fotograficznym. Przez ponad 20 lat utrwalał na szklanych, stereoskopowych negatywach zamek Książ i jego okolice, książęcą rodzinę, krewnych Hochbergów, a także znamienitych gości odwiedzających ich siedziby. Główny temat jego zdjęć stanowią ludzie zatrudnieni w zamku, pokazani w dni powszednie i świąteczne. Po wybuchu I wojny światowej, francuski szef kucharzy zamkowych stał się jedną z pierwszych ofiar nagonki na cudzoziemców z krajów Ententy przebywających w cesarskich Niemczech. Ze względu na zamiłowanie do fotografii był podejrzewany i oskarżany o szpiegostwo.
czytaj więcejFotografie, rzadkie dokumenty oraz niezwykła historia ich powrotu z Kanady na Śląsk. Rozmawiamy z Michałem Wyszowskim, redaktorem Radia Wrocław, który brał udział w wyprawie po „skarb zamku Książ”.
- Jak narodził się pomysł wyprawy do Kanady?
- Kilka lat temu Jean Wessel wysłała album z pierwszymi zdjęciami do Książa. Mieliśmy więc jej adres i postanowiliśmy to wykorzystać. Szybko ustaliliśmy telefon. Nagraliśmy się na skrzynkę w jej telefonie. Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać. Po dwóch tygodniach powiedziała „przyjeżdżajcie’’.
Blisko 1500 fotografii z początku XX wieku trafiło do zamku Książ. Znakomitą kolekcję autorstwa Louisa Hadouina pozyskali dla Wałbrzycha przedstawiciele Zamku Książ, fundacji Księżnej Daisy von Pless oraz redaktor radia Wrocław.
Trzon kolekcji Louisa Hardouina stanowi 41 prawie stuletnich kaset zawierających około osiemset ujęć zamku Książ, jego otoczenia, a także rezydencji rodziny Hochbergów na Górnym Śląsku, zamku w Pszczynie i pałacyku myśliwskiego w Promnicach. Nadworny kucharz książąt von Pless w latach 1909-1926 fotografował z pasją i niemal bezustannie. Bajeczna kolekcja, w której posiadanie wszedł Zamek Książ w Wałbrzychu przy współpracy z Fundacją Księżnej Daisy von Pless, w latach 80-tych ubiegłego stulecia trafiła z Londynu do Burlington w Kanadzie. Odziedziczyła ją wnuczka autora zdjęć, pani Jean Wessel, córka Louise’a Hardouine’a Jr (1906-1986).
Na wałbrzyskim rynku wydawniczym pojawi się niebawem publikacja pod wieloma względami unikatowa. „Instytucje dla dobra górników Kopalń Książańskich Jego Wysokości, Księcia von Pless w Wałbrzychu na Śląsku” pokazują górnicze miasto, którego już nie ma. Miasto z 1904, w którym życie pracownika książęcej kopalni było zorganizowane od zmierzchu do świtu, łącznie z czasem wolnym i miejscem w którym robił zakupy. Premiera wydawnictwa dla czytelników i mediów odbędzie się 10 kwietnia w Sali Maksymiliana w Zamku Książ o godzinie 17:30. Książkę będzie podpisywał osobiście książę Bolko von Pless.
czytaj więcej